Konkurs na imiona dla łowców smoków rozstrzygnięty!

Jesienią premierę będzie miała nasza najnowsza gra Drako, w której trójka krasnoludów zmierzy się z młodym, pełnym sił smokiem. Bestia, choć chwilowo przykuta łańcuchem do ziemi, stanowi ciągle poważne zagrożenie. Jednak łowcy nie są nieopierzonymi młodzikami - to wytrwali, doświadczeni, naznaczeni bliznami weterani. Wynik starcia nie jest jeszcze przesądzony...

Poznajcie naszych łowców smoków! Trzech krasnoludzkich braci, którzy już niejednego smoka pokonali, przed niejedną bestią uciekli, niejeden kufel piwa wypili i niejeden trzos złota przegrali (o wygranych nic nam nie wiadomo). 

Kusznik

Topornik

Sieciarz

Morin

Brald

Urpen

(Kliknij na rysunki aby zobaczyć powiększenia.)

Zapoznaj się z opisem gry DRAKO »

Dziękujemy wszystkim za wzięcie udziału w konkursie. Otrzymaliśmy blisko 900 imion (z grubsza licząc, a może było ich nawet 1000). Łatwo się domyśleć, że wybór był niesłychanie trudny. Zwycięzcami zostali:

Krzysztof Pilch  (Morin)

Agnieszka Niemiec (Brald)

Daniel "Koliber" (Urpen)

Wszystkim gratulujemy! Egzemplarze gier Drako roześlemy jak tylko gry zostaną wydane.

Zapoznaj się z opisem gry DARKO »

Fabularyzowany wstęp do gry Drako:

Słońce paliło niemiłosiernie. Niewielka, cicha dolinka, wypełniona bzyczeniem much zlatujących się do leżącej na środku padliny, zdawała się zupełnie opuszczona. Młody smok nie zastanawiał się skąd wzięła się w takim miejscu martwa owca. Zapach krwi był zbyt kuszący - bestia zniżyła lot.


W cieniu rzadkich drzew porastających granice dolinki niemożliwością było dojrzeć stojącego nieruchomo masywnego krasnoluda. Pomimo potu ściekającego mu spod wysłużonej, ale nadal niewiarygodnie mocnej kolczugi, pomimo irytującego swędzenia pod gęstą brodą, pomimo marzeń o kuflu zimnego piwa Morin nie opuścił napiętej kuszy nawet na chwilę. Czekał. Nagle, po przeciwnej stronie dolinki spostrzegł drobny ruch. Zmarszczył brwi. Brald był potężnej postury i z trudem wcisnął się między skały na skraju doliny razem ze sporych rozmiarów tarczą. Po prawie godzinie czekania stylisko jego rzeźbionego, paskudnie wyglądającego topora ześlizgnęło się niespodziewanie z gładkiego kamienia, przykuwając uwagę Morina. Brald zerknął w prawo, gdzie spodziewał się napotkać surowy wzrok drugiego, skrytego w krzakach brata. Jednak Urpen, półnagi, pokryty bliznami brodacz był całkowicie skupiony na ciemnym, rosnącym w zastraszającym tempie punkcie na niebie. Ścisnął sieć w potężnej dłoni. Czekał.
Czerwony smok z hukiem łopoczących skrzydeł pojawił się niemal znikąd. Chwycił martwe zwierzę pazurami by natychmiast odlecieć, lecz sprytna pułapka doświadczonych łowców nie zawiodła. Masywne, żelazne zęby wyprysnęły spod żwiru i zatrzasnęły się na nodze smoka. Gruba łuska ochroniła potwora przed okaleczeniem, ale przymocowana do ciężkiego łańcucha pułapka zmusiła go do wylądowania na ziemi i podjęcia prób wyszarpania nogi. W tym momencie wypuszczony z kuszy bełt przeleciał mu obok głowy. Smok z rykiem się obrócił i plunął ogniem w drzewa, gdzie przed momentem skrywał się kusznik. Morin, stojąc już trzy metry obok, bez większego trudu ponownie napiął kuszę. Mieli mało czasu, a smok był w pełni sił.
Brald przypomniał sobie spaloną wioskę, którą mijali po drodze w góry, i podniósł z ziemi tarczę. Bez wahania wyszedł z cienia i zbliżył się do bestii.